Licznik

wtorek, 17 lipca 2012

Pokaz slajdów



Wiele spośród zamieszczonych w pokazie prac było prezentowanych na wystawie "Pętle czasu" w Łodzi w 2007 roku. Organizatorem i kuratorem wystawy był Józef Robakowski. Tłem muzycznym prezentacji była muzyka projektu SchisTosomA.

niedziela, 15 lipca 2012

Kwestia wyboru


Mucha


Zarysowany problem



Niestety - bycie innym w jakikolwiek sposób w Polsce jest kłopotliwe. Nie da się więc "odmieńcowi" uniknąć w Polsce nieprzyjemności - tak, czy inaczej. Od dziecka marzyłem, żeby wszyscy ludzie mogli być szczęśliwi - tacy, jacy są (rzecz jasna, z wyłączeniem tych, którzy krzywdzą innych). Od dziecka też wmawiano mi, że katolicyzm gwarantuje ludziom wszystko, co potrzebne do szczęścia. Że będąc katolikiem, miłuje się Boga, prawdę i wszystkich bliźnich. A tymczasem, okazało się, że to nieprawda.  Wiadomo, że jest w Polsce instytucja, która dzierży w ręku cyrkiel władzy i zatacza nim szeroki krąg (i to nie są wolnomularze). Ten krąg jest uświęcony tak zwaną "tradycją", zatem wyjście poza niego jest wysoce ryzykowne i niewskazane, bo tam rządzi szatan. A poza tym, jest się tam praktycznie wykluczonym ze społeczeństwa. W Polsce cyrkiel jest w dużej mierze szkodliwy, gdyż jest narzędziem mentalnej Inkwizycji. Gdybym nazywał się Grynberg albo Silberstein, mógłbym wyjechać z Polski  i dostałbym wsparcie, a jeśli do tego byłbym dostatecznie zdolny, zrobiłbym karierę... Ale nie nazywam się Grynberg, ani Silberstein i mieszkam w dziurze po cyrklu, jedynym miejscu, gdzie czuję się w miarę bezpiecznie, poza którym wszystko jest trumienne, katafalkowe, nagrobne, śmiertelnie poważne na szeroką, zakreśloną cyrklem skalę. Tu niczego nie można podważyć, bo jak się podważy, to jak spod wieka trumny od razu roznosi się trupi zapach śmiertelnej obrazy i oburzenia. Przyznaję otwarcie - sądzę, że polski, katolicki, ultraprawicowy, nekrofilski patriotyzm jest dla wszystkich niezdrowy. Dla naiwnych i tępych wiernych jest źródłem zaczadzenia, które sprawia, że stają się wściekle zajadli, chamsko agresywni, impregnowani na zdrowy rozsądek, skłonni do rękoczynów, choć w swoim mniemaniu są po prostu "krzyżowcami", walczącymi za wiarę. Dla ludzi rozsądnych jest niestrawny, wzbudza żałość, politowanie, czasem konsternację, niedowierzanie, czasem wręcz lęk. Jest niezrozumiały, bo irracjonalny. Jest wodą na młyn różnej maści oprychów, niedowartościowanych karzełków z emocjonalnym wodogłowiem, szukających pretekstu, żeby komuś legalnie "przypierdolić". Jest prymitywny niczym cep, może nawet powinienem powiedzieć  - młot, bo wciąż gdzieś jeszcze zdarzają się jakieś czarownice, gdzieś ludziom rosną rogi, ogony i kopyta, gdzieś można dowąchać się zapachu siarki... Żyjąc w tym kraju, codziennie sprawdzam z niepokojem, czy na czole nie pojawiły mi się podejrzane guzy, czy nie rozrasta mi się niespodziewanie kość ogonowa, czy nie twardnieją dziwnie stopy... I mimo tego, że na razie wszystko wygląda całkiem normalnie, nie czuję się tu całkiem dobrze. Ale nie wybieram się na żaden Madagaskar.




Wawel


Jak dobrze...


(...)


Znikąd donikąd
Wciąż w tym samym miejscu
Stoję
A gdy mnie stanie męczy
Siadam
A gdy mnie siedzenie męczy
Kładę się
A gdy mnie leżenie męczy
Zasypiam
A gdy mnie sen męczy
Budzę się
A gdy mnie rzeczywistość męczy
Chciałbym odejść i zapomnieć
Ale to też nie jest łatwe
Łatwo można tylko zgubić drogę
Palenie mostów jest przyczyną
wielu groźnych chorób
Więc zostaję
Starając się myśleć pozytywnie
Stać pozytywnie
Siedzieć pozytywnie
Leżeć pozytywnie
I dopóki łatwiej mi się budzić
niż zasypiać, wiem,
Że coś mnie tu trzyma
Za serce

Grupa wsparcia


Przeznaczenie


Rezonans magnetyczny


Rzucało żabami


List do redakcji

Kiedy jest upał, mnóstwo czasu spędzam w piwnicy. Czytałam, że sztuczne światło chroni przed poparzeniami skóry. Jest tam też dużo chłodniej niż na zewnątrz (oczywiście, że to nie to, co na Grenlandii). Niestety moim problemem stały się ostatnio szczury. Szczur pleni się jak dziki, zwłaszcza w ziemniakach, bo są bardzo zmysłowe. Wiadomo – jak się tyle czasu razem na kupie leży, to się w każdym jakieś żądze zbudzą. Niestety, starym ziemniakom trudno już zachować higienę. Są najczęściej obskurne i leniwe, nie przeszkadza im, że obok szczur się lęgnie na potęgę. Większość nawet przy tym kiełkuje. Dla mnie to niesmaczne jest. Dlatego gdy jem czipsy, siedząc w upalny dzień w piwnicy i zobaczę taką dziurkę w czipsie po kiełku, to cały już czas potem myślę o tych ziemniakach i tej nieujarzmionej przyrodzie. U siebie ziemniaków nie trzymam, wyobraźnia mnie przestrzega... Już bym w ogóle do piwnicy nie zeszła! Wystarczy, że ze sklepu kilka sztuk przyniosę, to od razu myję i pryskam dezodorantem. Na wszelki wypadek, zanim je obiorę na obiad, wysypuję też obok trochę trutki na szczury. Ale spryciule cwane są i się nie chwytają. Kiedyś nawet na próbę skosztowałam, czy to rzeczywiście takie smaczne jak napisane na opakowaniu i muszę przyznać, że z białym, półwytrawnym winem bardzo się przyjemnie komponuje. Próbowałam też nastawiać pułapki na szczury, ale złapał się tylko raz wąż boa od sąsiada, krawca, który hoduje go specjalnie do zwężania nogawek. Tyle, że ten wąż spasiony jest już i się nie nadaje, więc sąsiad go wypuszcza, żeby parę kilo zrzucił po schodach. Żal mi zwierzęcia, ze względu na kręgosłup, bo to siódme piętro, więc często zostawiam uchylone drzwi na korytarz. Pomyślałam sobie, że ta gadzina nadawałaby się może przy okazji do łapania szczurów. Sąsiad, jakby się dowiedział, że go jeszcze dokarmiam, pewnie by mnie podstebnował... Droga Redakcjo, napisz, co mam zrobić. Czy powinnam sąsiadowi zaproponować komplet chińskich nici? Czy lepiej zaprosić go na świeżą trutkę i wino?
Anomalia Dzięcielina-Pała, Przeciążenie Duże koło Wywłocka

Bułka


Wchodzi facet do sklepu spożywczego.

Facet:  - Dzień dobry, poproszę bułkę.

Sprzedawca:  - Jaką bułkę?

Facet:  - A jakie pan ma?

Sprzedawca:  - Jest jedna, ale czerstwa  (bierze bułkę i uderza nią o ladę, żeby zademonstrować).

Facet:  - Poproszę czerstwą bułkę.

Sprzedawca:  - Zaświadczenie poproszę.

Facet:  - Jakie zaświadczenie?

Sprzedawca:  - Do czego potrzebna panu czerstwa bułka.

Facet:  - Ale ja mogę z nią zrobić, co mi się podoba, mogę nią nawet za psem rzucić...

Sprzedawca:  - No i właśnie. Tego się spodziewałem. Dlatego w moim sklepie pan jej nie kupi, bo moje sumienie mi nie pozwala. Żeby w kraju, gdzie kruszynę chleba..., rzucało się całym pieczywem.

Facet:  - Ale ja mam prawo kupić tę bułkę!

Sprzedawca:  - No to się panu tylko tak wydaje... (odwraca się i pluje na bułkę)

Facet:  - Pan napluł na tę bułkę!?

Sprzedawca:  - Tak? Widział pan?

Facet:  - Słyszałem!

Sprzedawca:  - Jak pan słyszał tylko, to była plotka.

Facet:  - Proszę pana, ja tę bułkę dam do przebadania i panu udowodnię!

Sprzedawca (odwracając się w stronę zaplecza):  - Doktorze, pan tu pozwoli, następny klient się piekli o tę bułkę!

Wychodzi niemiecki lekarz wojskowy w białym kitlu.

Lekarz:  - Heil Hitler! (zakłada stetoskop i osłuchuje bułkę przez krótką chwilę, po czym informuje)  - Ta bulka ject bahrdzo zdhrofa. My tu na cklep mamy sama zdhrofa szyfnoszcz!

(...)


Jimi Hendrix całował niebo
Potem miał usta pełne chmur
Księżyc błyszczał w jego oczach
Jak drżenie srebrnej struny
Albo to był tylko promyk
Który migotał przez sen
A ja mrugnąłem powieką
By go pochwycić w pamięć
Lecz mrok okazał się pułapką
Gdzie znów było cicho...
Co mam zrobić? Pomyślałem
Odlicz cztery minuty
Trzydzieści trzy sekundy
Powiedział John Cage

Najlepszy przyjaciel


Legenda


Dawno, dawno temu, kiedy wszyscy nosili jeszcze fałdy mongolskie, za to nikt nie nosił majtek, żyło trzech braci: Lek, Czek i ZUS. Lek był zażywny, ale przeterminowany, Czek był bez pokrycia, ale miał za to czapkę z daszkiem, a ZUS miał wodosodowie w głowie nie od parady i na pewno nie od Prady. Wędrowali przez dzikie, nieprzebyte pustkowia, poradzieckie poligony i Puszczę Bąka, bo akurat nie mieli nic lepszego do roboty, a ponadto wykształcenia. Mieli za to dużo wolnego czasu. Wszyscy myśleli, że to szewcy, gdyż bez obuwia drałowali i ciężko im się szło dogadać. Nikt im też z tego powodu nie powiedział, że idą w beznadziejnie złym kierunku. Gnała ich po prostu zwykła tęsknota krajów trzeciego świata za siódmym niebem, gdzie stał przepiękny pałac wielkiego Dobrobyta.
Pewnego razu zatrzymali się na skraju lasu na krótki popas, nie wiedząc, że czyha tam zła Ala Baba i czterdziestu bojowników o wolność Podlasia, które i tak już było bardzo wolne, ponieważ nikt tam nie chciał mieszkać i wszyscy wyemigrowali. A to z kilku powodów: nie wolno było na Podlasiu w wolne soboty zakładać sandałków, przeglądać się w lustrze, chyba że po ciemku, sikać wolno było za to tylko pod wiatr, czytać tylko książeczkę do nabożeństwa, jeść big macę, słuchać  Wielkiego Ojca i siedzieć cicho. Spodobało się to trzem braciom.
- O, stara bulwa! – powiedział pierwszy.
- Papier w dole!  – odparł drugi.
- Kurrrrtka, zakręt w liście! Zostaję na stałe – wybełkotał ze wzruszenia trzeci.
Spodobało się to Ali, która to wszystko słyszała, ukryta w chaszczach Podlasia, tym bardziej, że rzeczywiście od dawna nikt jej nie przeleciał, chyba że przelotnie. Albowiem czterdziestu bojowników uprawiało wyłącznie paralotniarstwo, zapasy w kisielu i buraki ćwikłowe z chrzanem.
I tak, ZUS nie potrzebował już Leka, którego niestety w czasie wędrówki nikt nie zrefundował. Czeka pokrył za to Arab czystej krwi, a to był wielki Rh+, natomiast ZUS opracował z grupą naukowców podlaskich plan zainstalowania na Podlasiu pałacu wielkiego Dobrobyta metodą „kopiuj – wklej”, zrobił wreszcie upragniony kurs pilota-oblatywacza i odchaszczył uszczęśliwioną Alę Babę, po czym żył z nią aż do śmierci przez powieszenie.

Rozumienie sztuki


Spotkanie 3


Nadzieja rolnictwa


Nadzieją wielką jesteś Ty.
Ty jesteś tą nadzieją
Dla ludzi, którzy orzą grunt,
A potem na nim sieją…

Skąd chleb brać, skąd? – Zapyta ktoś
- Z piekarni – kretyn powie.
Lecz skąd tam zboże ma się wziąć,
Już się nie mieści w głowie.

Gdy kartoflanki porcję jesz,
Lub łykasz „Żytniej” kielich,
Pomyśl o znoju ludzkich rąk
Rolnictwa przedstawicieli.

Kiedy zaś kusi mleczna biel,
Co w krowich tkwi wymionach,
Pomyśl, przez kogo krowa ta
Została wypasiona!

Gdzieś jęczy cicho gleba twa -
Kochanka wytęskniona:
Upraw mnie, upraw! Wydam plon
Swego żyznego łona.

Nadzieją nową zatem bądź,
Potężną niczym brona.
Gdyż ugór jakiś czeka wciąż
Na  pana i patrona.