Licznik

czwartek, 15 września 2016

DYWAGACJE NIE NA TEMAT

Dunder - gdy świśnie - będzie za późno na lamenty i żale. Jeśli ktoś chce sobie polamentować, ma na to całe życie. Bywa ono często niczym skwaśniałe wino – smakuje dość ohydnie - ale jak ktoś bardzo chce, też może się nim upić nawet do nieprzytomności. Miłość, z kolei, jest jak słońce, bo oślepia i jak się za długo ma z nią kontakt, można dostać udaru. Po prostu urwanie głowy (ale najpierw – jeśli ktoś oczywiście nosi - kapelusza). Dlatego każdy facet czuje się przynajmniej raz w życiu jak Holofernes. Powiedzmy jednak, że gdy w chwilami słoneczny dzień popijamy lekko skwaśniałe wino, nie jest jeszcze najgorzej. Bywały w świecie komiwojażer, Ben Galsky, zauważył, że droga na horyzoncie jest tak wąska, że tylko szpilkę dałoby się wcisnąć i jeszcze można by przebić przy okazji nieboskłon. Mogłoby dojść przez to do infekcji nieba ziemskimi problemami, a na ziemi niepokój ludziom szkodziłby do woli i rozpraszał uwagę swym wzniosłym błękitem. Ludzie przestaliby zważać na przepisy, więc wszystko byłoby pewnie przesolone, nie wspominając o pikantnych szczegółach. Smoki żywią się dziewicami, a i wielu zwyrodnialców za kaszką z mlekiem zbytnio nie przepada. Czuć taki lekki dreszcz, nieprawdaż? Niepokój to zły omen. On ptakom sen jak liście po ciemku obrywa, żeby na gałęziach został sam mroczny strach. Baba Jaga mu do pięt nie dorasta, bo on żyje na wysokiej stopie w chatce pod lasem i do tego ma wysokie mniemanie. A wykształcenie zdobywał na najwyższej uczelni w Himalajach. Nie wchodzi się dwa razy do tego samego strumienia świadomości. Aczkolwiek Camerun Madagascaru i Gujana Ukulele – podróżnicy po krainie mięsa w dyskoncie Biedronka - przyłapali się już dwa razy na nurkowaniu w somnambulicznym transie w pobliskim strumieniu po plankton. Być może w strumieniu jest stosunkowo mało planktonu, ale rozwija się w nim za to prawdopodobnie wieloraka osobowość. Łatwiej zauważyć różnicę między jasnowidzem a czarnowidzem. Różnica między gramofonem a grafomanem jest głównie taka, że ten pierwszy drapie po winylu a drugi skrobie po papierze. Przy okazji może jeszcze smalić duby, cokolwiek by to nie było. Np. głupcy, którzy jeszcze nie zostali obsmarowani tłuszczem zwierzęcym. Gdyby im otłuszczone nogi ze strachu przed tym, dokąd by swoich właścicieli mogły zaprowadzić, pouciekały, zostałyby wyłącznie głowy i tułowia z założonymi w nadziei na przejeżdżający przypadkiem obok ambulans rękami. A apteka gdzieś tam czeka i zaplecze całe w lekach. Są tam mikstury na wszystko: na niedobór, na przesyt, na paradoks, na zamęt, na niesmak, na przywidzenia i na złe przeczucia. Przeciwko myślom, które z natury są dobre, ale się na skutek ewolucji wynaturzyły. Przeciwko czarnej wizji czarnego scenariusza spędzenia czarnej godziny w biały dzień i inne psycho-delicje. Czy w kaszkiecie, czy w Taszkiencie, przytrafić się może wzdęcie. Kogo zwykła duma wzdyma, długo zbytnio nie wytrzyma. Choćby nawet był kaleki, musi pobiec do apteki. Każdy niewysiany głupek powinien szczególnie starać się o to, żeby stracić głowę do szczętu, bo to dla wszystkich słuszne i zbawienne, szczególnie zanim coś mu tam do środka strzeli, z wyjątkiem pistoletu. Niestety głupcy mają często obrzydliwie wyuzdane szczęście i do tego strasznie są ze swoim łbem zżyci. Z „rzyci” też trudno zrezygnować. To dość ważny koniec ludzkiego odwłoka. Tam się albowiem mieszczą wszystkie niezwykle nieistotne sprawy. Dziwnym trafem tuż obok odbywa się czasem prokreacja, dzięki której głupców jest coraz więcej i więcej. Również potencjalnych terrorystów. W dzieciństwie trudno jest stwierdzić, czy to efekt bezstresowego wychowania, czy też z wiekiem jednak minie. Później jest jeszcze trudniej, bo gdy nie mija z wiekiem, nikt się nie chce przyznać, tym bardziej, że i tak wszystko na siebie weźmie tzw. Państwo Islamskie. A gdyby człowiek rozmnażał się przez podział, to każdy jego podział byłby grzechem, bo każdy byłby pozamałżeński i do tego homoseksualny. Nie do pomyślenia! Żaden bóg by się raczej na to nie zgodził. A propos bogów – czy oni wszyscy nie powinni się wreszcie gdzieś spotkać i ustalić, który z nich jest prawdziwy, który troskliwy i wyrozumiały, którego wolno malować, chociaż nikt z żywych go nigdy nie widział, który zaciera ślady między wiarą i ideologią, a który nabija wiernych w lampę Aladyna albo, co gorsza, w TNT. Znak zapytania. I najlepiej niech wszystkie kwestie sporne załatwią wtedy między sobą. W końcu to oni są nieśmiertelni. Może dlatego im się niespecjalnie spieszy.

1 komentarz: