Licznik

niedziela, 8 stycznia 2023

MLASKI I CIENIE (TAKI ŻART)

Utalentowanych ludzi kocha świat. Niekochane beztalencia najczęściej nim rządzą.

To co przyjemne dla jednych, nie jest często równie przyjemne dla innych. Nawet jeśli się mlaska z zachwytu, mlaskanie samo w sobie zachwytu u innych nie wzbudza. I nawet ci, którzy na dźwięk słowa kultura odbezpieczają rewolwery, na dźwięk mlaskania też zaczynają wymachiwać wszelką dostępną bronią…

Nawiasem mówiąc, gdyby jednak coś konkretnego o kulturze słyszeli, kiedy jeszcze bawili się zabawkowymi pistoletami na kapiszony, może w ogóle nie staraliby się potem o pozwolenie na broń.

Każdy się widzi w pierwszym rzędzie, gdyż pierwszy rząd jest pierwszorzędny. Potem żony, matki i kochanki. W trzeciorzędzie kontynenty i oceany przybrały kształt zbliżony do współczesnego. Ludzie współcześni nie wiedzą nawet, od której mutacji prapraprapawiana pochodzą (bo niewykluczone, że mieli w dalekiej przeszłości jakiś epizod, po którym mogą się pełnoprawnie zaliczyć w poczet GMO), jak nazywali się w poprzednich wcieleniach i dlaczego fizyka kwantowa nie przenosi ich w inny wymiar, będący ekwiwalentem utraconego raju. Prawdopodobnie dlatego, że ona już tam była i zdecydowała, że nie ma ich po co przenosić. Tam zwyczajnie nie ma pieniędzy ani banków, ale są za to bańkomaty, skąd można pobrać tyle baniek, ile kosztują czyjeś marzenia. A wszystkie marzenia kosztują tyle samo i spełniają się samoistnie – jak tylko pryska kolejna bańka wybrana z bańkomatu. Taki czarowny system. Fizyka kwantowa obliczyła i to nawet bez liczydła, że gdyby przeniosła ludzi do innego wymiaru, natychmiast wybraliby z bańkomatów nie tylko wszystkie bańki, ale także wszystkie kwanty z tamtejszej rzeczywistości i nastąpiłaby kwantowa wojna spełnionych marzeń, a ci, którzy wyszliby z niej jakimś cudem cało, najpewniej woleliby przedostać się z powrotem do poprzedniego wymiaru człowieczeństwa. Gdzie może nie wszystkim spełniają się marzenia, ale są za to do zdobycia wszystkie skarby świata. I przynajmniej niektórzy mają szczęście. I do tego mogą w najbardziej bezwzględny sposób oszukiwać. Co w połączeniu z bezczelnością daje nieobliczalny wręcz rezultat.

Czasami człowieczeństwo rozpoznajemy po dumnym brzmieniu fanfar. Czasem po przerośniętej gonadzie fanfaronady. Ogólnie - różnej wiary kształty pląsają w tańcu rozmaitości, zastanawiając się nad swoim sensem, a sens ma do nich pretensje. O latarnie najciemniejszych świateł. O całe snopy ociemniałych świateł. Właściwie o to wszystko, czego nie widać, w co grają z nami pozory i co z góry przegrywamy. Nie z pozoru, niestety.

Za dużo jest wszystkiego. Za dużo. Dlatego to wszystko ku niczemu dąży i nadążyć wciąż bardziej się stara. Za dużo nierówności na równoleżnikach. Ludzie dostają coś za coś i obydwa „cosie” też są nierówne, a nawet przeciwstawnie nierównoległe i obydwa mają się od razu ku sobie, stanowiąc ugrupowanie rozrodcze. Bo rodzą się konflikty. I wtedy mówimy, że takie są buty…

Buty są pełne lub puste. Puste to te, do których stopa nie chce wejść, no bo są po nieboszczykach. Nikt nie chce wejść w ich buty, chyba że samobójcy. Ani w te z lewej nogi – tej, którą wstaje się rano z łóżka. Fajnie jest oczywiście nie wstawać rano, tylko nieco później, bo lepiej późno niż wcale… Jakoś tak. Są także półbuty, w których można zatrzymać się w pół drogi, żeby podjąć właściwe  półśrodki w połowie święcenia. Żeby nie musieć poświęcać w życiu wszystkiego. Lecz nawet półbuty powinny zachowywać pełną abstynencję. To oczywiste.

Spotykają się dwie myśli w głowie. I jedna mówi:

– Raczej nie wybieram się na drugą półkulę. 

– A to dlaczego – pyta druga – masz tylko półbuty? 

– Słyszałam – odpowiada pierwsza – że tam myśli są wolne od uprzedzeń, a ja jestem nawet do nich uprzedzona. I dlatego lubię tu siedzieć.

Druga na to:

 – Aż się dziwię, że uprzednio wpadłaś komuś do głowy… Przynajmniej wiadomo, dlaczego na to umysłowe zadupie.

– To skąd TY się tu wzięłaś? – pyta pierwsza. 

– Żeby spróbować cię przekonać… Jak tylko wylecisz z pamięci, będziesz całkiem wolna… Także od własnych uprzedzeń.

Niektóre myśli są kontynentalne, niektóre oceaniczne. Kontynenty i oceany są przeciwstawnie nierównoległe, mimo tej samej linii brzegowej. A myśli albo niechętnie, albo zbyt chętnie korzystają z nawigacji, która często jest niezaktualizowana (i to nawet od kilkuset lat). Przy czym każda myśl jest przekonana, że robi (naj)lepiej. Myśli wątpliwe żyją krótko albo zostają zesłane na tył głowy.

Jeden generał bardzo mlaskał i robiło się wtedy bardzo poważnie, jakbyśmy mieli coś toczyć i nie była to beczka śmiechu. Generalnie tak było. A gdy powaga jest potężna, żarty kryją się w beczkach po śmiechu i opowiadają się po swojej stronie bardzo cicho. Chyba, że są słabe. Takie wielmożna powaga zjada na zakąskę do wódki, którą zapija swoją poważną, jedynie przez siebie przymuszoną wolę. I śmieje się ze słabych. Również żartów.