znów
potrzebuje
mych
nastrojów
pamięci
coraz
mniej
odległych
cichnących
kroków
w
pełnej szeptu
rozkołysanej
wiatrem
alei
przychodzi
biegiem
rzeczy
ulotnych
których
istnienie
znaczy
wciąż wiele
milcząc
patrzymy
na
brzegach powiek
czas
wiesza ciężkie
swoje
cienie
patrząc
milczymy
by
niechcący
żal
nie wydostał
się
przez słowa
którym
tak trudno
go
odmierzyć
że
zastygają
w
dziwnych pozach
chciałaby
mojej
duszy
powić
przeczucie
sypkie
jak
w zegarze
że
można każdej
nowej
chwili
co
chwilę nowe
nadać
tchnienie
(prawdopodobnie 2000 rok)