Licznik

niedziela, 29 sierpnia 2021

Bez tytułu


 

Bez tytułu


 

Cztery ćwierci

 

Ten świat mnie jakoś przestał kręcić – powiedziała zepsuta moralnie karuzela.

Zagórewicz, Zalasewicz i Zadoliński udali się za morze gumowym pontonem w poszukiwaniu innych światów. No i żeby sprawdzić, gdzie jest początek łzawej farsy na cztery fajerki. Chwila jest z gruntu chwilowa, a wszystkie jej grunty są potwornie ciężko orne. Na nieuprawnym topie wszystkich gleb. Jesteśmy tu i teraz, które znika natychmiastowo i staje się mglistą smugą rzeczywistości, mknącej ku wiadomym kresom wszelkich możliwości.

Ten tekst sponsoruje prozdrowotny kartel narkotykowy, dlatego powinien być zasadniczo o tym, dlaczego człowiek wciąż nie czuje się wolny, kiedy mu wielu rzeczy zabraniają różni kapłani nieustającej wiary w lepsze jutra, których jest podobno jeszcze cała paleta, tylko się skończył niedawno kalendarz Majów. Żyjemy od tamtej chwili poza czasem przewidzianym przez naszych przodków. I nic. Prawdopodobnie działa jeszcze siła inercji. A narkotyki z guacamole są do dziurki od klucza. Nie wchodzą, bo zamknięte.

Czteroryści – czterej jeźdźcy niefartu – wydziergali w czwórnasób cztery bomby. Jasne, że dla żartu, bo to kwartet wesołków, więc wszystkie były bombowe. Podłożyli je na wschodzie, zachodzie, północy i południu. Bardziej na wyczucie, bo zginęła im igła od kompasu w stogu siana. A chcieli sprawdzić eksperymentalnie, ilu ludzi nie potrafi się do końca nacieszyć życiem. Niemniej jest podobno tylko jeden medycznie stwierdzony przypadek zgonu, spowodowanego wybuchem śmiechu. Możemy się zatem czuć bezpiecznie. Możemy wyjść z domu i zostawić otwarte drzwi, otwarte konta w banku, otwarte szczerozłote serca i wszystkie pozostałe organy, nadające się jeszcze na handel…

Co też potrafi się urodzić w ściętej głowie? Jakie marzenie? Gdy odejdą wody, jest już za późno. Bach! Jan Sebastian. Fuga d-moll. Łabędzi śpiew sfer niebieskich skondensowany do 3-4 sekund. Z nasienia powieszonego skazańca rodzi się mandragora. Ale nie podoba się Bogu - jak bardzo musi czuć się rozczarowany?! Pewnie tak samo jak miejscem, gdzie powstaje dziura w niebie i sporo dobra spływa stamtąd na ziemię. To właśnie za ową przyczyną niektórym z nas jest zbyt dobrze za życia. A trzeba by zostawić sobie przezornie coś na potem, bo przecież ilość dobra nie jest nieskończona. Niektórzy twierdzą, że ilość miejsc w niebie też jest ograniczona i podobno są to miejsca numerowane. Wystarczy wykupić rezerwację…

Trawnicy znają się na trawie. Wszystko dla nich jest ważne – litera trawa i cała mowa-trawa. Wystarczyło zamienić jedną literę, żeby przestali być nadętymi ważniakami i byli jak inni - również zieloni na całej swej połaci. Niemniej wciąż mają własny język, stworzony gdzieś w okolicach wieży Babel, którego nikt poza nimi nie rozumie. Tylko po to, żeby czuć się wyższymi, stosują specjalne wkładki ortopedyczne. A kiedy płyną na fali, mają głęboko zanurzoną stopę wody pod kilem. Każdy wysoki przedstawiciel trawa karmi się hormonami wzrostu. No i oczywiście z trawy wykoszonej pozyskuje siano, które upycha stale do materaca. Na spokojny, błogi sen.

Sen wariata: stary niedźwiedź budzi się. Zaczyna niemrawo tańczyć w takt upojnej muzyki, która wydobywa się z głębin jego duszy. Obrywa szyszki, które spadając na mokrą trawę, zaczynają się pienić, gdyż są to szyszki kąpielowe. Do tańca dołącza kościotrup gajowego z innej bajki, ale miś nie jest jeszcze w nastroju do grzeczności i nie podaje mu łapki, więc tańczą osobno. Do tego każda kość kościotrupa wiruje w tańcu luzem, a czaszka trzęsie się i mieni pomarańczowo w promieniach zachodzącego słońca. Pojawia się niejaki Yanis Yoplin, rzekoma inkarnacja pewnej piosenkarki. Zaczyna śpiewać: „Przez swe uszy czerwone, czerwone - uszalałem”. I owija uszy szalem, żeby nie zmarznąć, bo zbliża się właśnie mistyk, mistyfikator, egzorcysta, zaklinacz dzikich węży - ojciec Hocki-Klocki i temperatura otoczenia spada o 10 stopni Celsjusza. Ale ma za to gorący makaron i oferuje nawinąć go Yanisowi na uszy. Nie Celsjusz, tylko przewielebny. Stary niedźwiedź zaczyna czuć głód. Uszka z makaronem – mniam, mniam! Jego instynkty napędzają maszynerię organicznych popędów. Tymczasem we wspomnieniach starego niedźwiedzia pojawia się młody niedźwiedź, którym kiedyś był on sam i prowadza się  z dorastającą niedźwiedzicą po całym lesie, szczególnie w pobliżu domku Baby Jagi w oczekiwaniu na parę zbłąkanych dzieci. Niestety one prawdopodobnie też już zdążyły sporo podrosnąć od  czasu swego zagubienia. I pewnie okażą się w aktualizowanej rzeczywistości parą obłąkanych myśliwych. Serca im będą bić łapczywie, żeby zabrać czyjeś życie. Nadciąga mrok jak chmura pełna gradowych kul, połyskujących niczym oczy starego niedźwiedzia. Mgła wieczorna tężeje w chłodny, zapierający dech woal. Żeby nie zobaczyć, co się kryje w ciemnościach. Kościotrup gajowego z zupełnie innej bajki ułożył się bezwładnie pod dębem, żeby móc spokojnie zdębieć. Stary niedźwiedź także zmęczył się tańcem  i chętnie znów poszedłby spać, ale zgubił gdzieś w lesie drogę. Jego przetarte niegdyś ścieżki zarosły gęstymi, kolczastymi i trującymi pnączami. Gdyby ich jad dostał się do krwiobiegu, oczy starego niedźwiedzia stopniałyby jak gradowe kule. Dlatego musi czekać, aż zmorzy go ten sen wariata: […]

Powraca do początku. A każdy ten sam początek jest nudny. Siała baba mak… Z jakim przestajesz, takim się stajesz. Ciekawe, czy Zagórewicz, Zalasewicz i Zadoliński mają jakieś szanse przeprawić się gumowym pontonem przez morze. A zwłaszcza wrócić stamtąd z runem zarania. Wiadomo, że mórz jest siedem, a za tym siódmym żyją Leśne Dziadki i obleśne Horrible, które niegdyś odżywiały się głównie korzonkami, jagodami i szarańczą, a witały gościnnie przybyszów w swoim Kraju Pasiek i Mleczarni. Dopóki nie przybyli końkrwistadorzy – ludzie o końskim zdrowiu i końskich twarzach. Konno. Wtedy Horrible przerzuciły się na koninę z dodatkami, co oznaczało w praktyce sporą liczbę bezużytecznych siodeł. Legenda głosi, że wódz Horribli – Ojtam Ojtam – postanowił zawrzeć z końkrwistadorami pakt o lekkostrawności i obiecał ze swej strony, że dostaną do obiadu to, co lubią. Końkrwistadorzy powiedzieli, że najlepsze by były najkwaśniejsze kumkwaty con carne. Więc kucharz Horribli przyrządził pieczeń z końkrwistadorów z sosem na bazie demi-glace właśnie z tych owoców. Natomiast w wolnych od gotowania i konsumpcji chwilach Horrible lubią strzelać z folii bąbelkowej lub gumowych pontonów. Strach pomyśleć, jeśli się okaże, że Pontonauci przepłynęli akurat za to siódme morze, bo nigdy nie wiadomo, z której strony trzeba liczyć morza. Nikt tego z nikim nie ustalał i nie konsultował. Dla czterorystów mórz jest generalnie o trzy za dużo. Nie mają tylu min głębinowych. Raz, dwa, trzy, cztery, maszeruje Huckelberry. Za nim idą Pixi, Dixi, wykąpane w proszku „IXI”…

Po jakiego czorta budzić starego niedźwiedzia z głębokiego snu? Albo wywoływać wilcze stado z głębi boru? Lub spotykać w lesie dzika, czy nawet Leśnych Dziadków? Trzeba mieć - jak czteroryści  - cztery klepki we łbie i do tego stany umysłu potargane wiatrem burzliwej i okrutnej historii. Człowiek nie powinien się oglądać za siebie, tylko zamontować sobie wsteczne lusterko, stale spisywać memuary na wypadek zaniku pamięci na starość. Będzie sobie czytał wtedy własne burzliwe i okrutne historie, żeby mu potem miało co przelecieć przed oczami. Żeby nie zapomnieć na śmierć, tylko na nią pamiętać. Nawet jeśli nie uwierzy we wszystkie swoje wyczyny… Właściwie życie powinno się zaczynać na starość, kiedy już wiadomo, jak uniknąć wielu błędów, żeby się nie błąkać jak obłąkany po lesie w pobliżu domku Baby Jagi, nie dawać się skusić na zjedzenie szkodliwych łakoci, nie dawać się utuczyć, nie zbaczać z bezpiecznej ścieżki w chaszcze uciech, nie bujać w obłokach, nie konfabulować na każdy temat, nie stawać zbyt blisko krawędzi nad przepaścią, bo można wszystko zaprzepaścić i nie staczać się w końcu, bo od tego są stocznie…

Mózg ludzki waży kilogram i ćwierć cegły. Ile waży cała cegielnia? To pytanie zadaje nam czasem ból głowy. Dwie tabletki znałyby może odpowiedź, gdyby ich ktoś już wcześniej nie połknął i nie utknął po nich w przybytku.

Dla zwolenników czteroryzmu dobra wiadomość - każdy dostanie ¼ włosa.