1. Pierwsze zamieszki
były za Mieszka I. Ci, którzy zamieszkiwali tereny mu podległe,
często trzymali się za mieszki, żeby im denarów nie kradli
poganie, którzy nie znali, co siódme przykazanie. Potem gdy
wynaleziono kieszenie przy spodniach, wtedy już na chrześcijańskich
złodziei mówili „doliniarze”. Brakło rymu, ale nie szkodzi.
Widocznie gdzieś zaginął. Potem zamieszki zyskały w naszym kraju
na innym znaczeniu, którego źródłem były różnice w skali
dobrych intencji wprowadzania powszechnego dobrobytu. No i mocno
zaostrzone krawędzie w relacjach plemiennych. Czyli za mało w
mieszkach uczciwych obywateli, a za dużo u nieuczciwych. Norma. Od
czasów Mieszka I.
2. Ludzie kłamią różnymi językami. Na przemian, lub też czasem
się przekrzykują jednocześnie. Nawet w jednym i tym samym kraju.
Szwajcaria na przykład. Przykładów lepiej nie dawać, chyba że za
pieniądze. Taką mają politykę. A w innych krajach - trochę na
północ – zdarza się, że krzyczą kłamstwa tylko w jednym
języku - ale za to jakie napuszone dyrdymały! Dodatkowo w
obraźliwych narzeczach. Dajmy na to jeden mówi, reszta słucha.
Bardzo rzadko. Co z tego, że niby kultura, skoro każdy może
słyszeć co innego. I nie tak, że trochę zniekształcone przez
wymowę, tylko cała wymowa inna! A gdy się okazuje, że ten, co
akurat aktualnie nakłamał, to coś jeszcze zupełnie innego miał
na myśli, wtedy z reguły wszyscy się wzajemnie frustrują, że na
niwie kłamstwa nie osiągnęli jeszcze wymarzonej wirtuozerii i
dopiero wyzywają się od kłamców, a potem najchętniej tarzaliby
się w nienawistnych uściskach albo wysyłali nawzajem tanimi
liniami na antypody. No nic. Trzeba to przeczekać, otrząsnąć się,
zakasłać, kichnąć na to i splunąć przez lewe ramię trzy razy.
Może to i zabobon, ale czasem działa. Tak fifty-fifty. W porównaniu
do gier losowych, szanse wręcz ogromne. Wiara w ogóle ważna rzecz
jest. Z tym że Świętowit już jest passé – gdzieś tak po
chrzcinach w 966 okazało się, że był za cienki. A konkurencja
miała ogromną siłę przebicia. Naopowiadali niestworzone historie.
Coś tak najogólniej o nagrodzie w innym wymiarze, którą niby
łatwo otrzymać, ale trzeba wpierw umrzeć, żeby tam się dostać.
A w tym naszym, człowieczym wymiarze wystarczy być dobrym. Uuuuua!
Szaleństwo. Świętowit tego wszystkiego nie miał w ofercie, zdaje
się. Bo to - tak szczerze – mało realne. Ale jakoś zadziałało
i dotąd działa. Przecież prawie każdy wierzy, że jest w sumie
dobry. Jest dobrym kucharzem, dobrym menadżerem, dobrą matką...
Dobrym oszustem matrymonialnym, dobrym płatnym zabójcą... Cała
paleta barw z krwi i kości. We własnych przekonaniach zasługują
oni wszyscy na nagrodę. Ewentualnie jeśli coś nabroili, muszą
troszkę poczekać, aż wykonanie kary się przedawni. Nie ma co
komentować, szkoda czasu. Fal radiowych też nie widać, a są.
Czary mary – jeden taki nadaje i nadaje bez ustanku. Tłumaczyli mu
już dawno temu, co to jest ustanek, ale najwidoczniej nie zrozumiał.
Pewnie czucie i wiara silniej mówią do niego niż zdrowy rozum i
przyzwoitość, bo wierzy w rzeczy widzialne – czyli pieniądze,
które znacznie czuje - oraz niewidzialne, czyli fale radiowe, które
potrafią dać niezłego czadu, gdy się jeszcze namiesza w eterze. I
on o tym wie. Wypada dorosnąć do czasów, w których się żyje,
tymczasem jego słuchacze już dawno osiągnęli wiek emerytalny, już
nie rosną i od tych fal radiowych płaszczy im się ziemia. A w „3D”
mają tylko wykupiony grobowiec, to jak nie tęsknić za głębszym
wymiarem!? Aż się chce wierzyć w tę nagrodę! Pośmiertnie
również można dostać medal. Radości potem nie ma końca.
3. Jest coraz mniej
fajnie. Sprawa została już rozdmuchana. Sam widziałem, jak kilku
dmuchało tę sprawę. I jest już prawie jak w Holandii. W kwestii
depresji oczywiście. Bo pozostałe sprawy jakoś nie. I to bez
„prawie”! Poza tym partyjniacy – od tej partii, która jest,
jak się ogłasza, z narodem – mają zawarte umowy, wprawdzie tylko
„na gębę”, ale zawsze coś - z Janem Pawłem II i resztą
błogosławionych i świętych oraz z Matką Boską, która Polskę
wzięła w ogóle w opiekę. Dała się ubłagać, a Chrystus zasiadł
na tronie. Zgodził się, bo widocznie mu się nasz przepiękny kraj
nagle spodobał i doszedł do wniosku, że Unia Europejska jest dla
nas za słaba. Że już dosyć tysiąclecia z haczykiem kłopotów i
ktoś mógłby wręcz pomyśleć, że Bóg Ojciec nas mniej miłuje.
Zatem on nas wesprze w dowód miłości. Ale najbardziej niepokojący
jest ten haczyk, „kiedy my żyjemy” (koniec cytatu). Jednak
oficjalnie inne kraje nam nieludzko zazdroszczą, że nimi takie
szychy nie przewodzą. I błąkają się po swoich pustaciach w
poszukiwaniu sprawiedliwości. Za to nasi obłąkani w procesie
podnoszenia się z kolan są mniej więcej w dwóch trzecich albo
trzech czwartych stanu homo erectus. Aliści jak już się do końca
podniosą, to się może okazać, że żeby być całkiem na równi z
innymi, potrzebny będzie jeszcze taborecik. Co tam, przecież będą
sobie pożyczać od prezesa najwyższego... Nie wiadomo również,
jak blisko prawdy już doszli i czy prawda przed nimi nie uciekła,
gdy ją chcieli obmacywać, jak się trzyma ten silikon, którego
nawtykali. Ale mają za to fajowe logo z głową orła. Nikt nie wie,
gdzie jest reszta tego orła – pewnie gdzieś baraszkuje ze swoją
reszką. I ja się obawiam, że teraz godło Polski trzeba będzie
zmienić – no bo jak – orzeł z odczepianą głową? To jakieś
niepoważne. No chyba, że oni mają głowę swojego orła z jakiejś
własnej hodowli. I tego orła legalnie wypatroszył minister
środowiska – rzekomo na życzenie jakiegoś domniemanego suwerena,
który do tego wcale nie jest ornitologiem.
4. Jeśli ktoś naszym
zdaniem nie zasługuje, by oddychać mieszaniną azotu, tlenu i paru
innych gazów, zawartych w ziemskiej atmosferze, podłożenie mu
świni wydaje się całkiem logicznym rozwiązaniem. Nie tylko na
drodze zawodowej kariery, lecz przede wszystkim na drodze do lepszego
samopoczucia i doświadczenia sprawiedliwości. Przykładowo złożenie
donosu, zwłaszcza z anonimową życzliwością, może człowiekowi
poprawić nastrój o 30-40%, zależnie od sprawności
neuroprzekaźników oraz stopnia antypatii w stosunku do osoby, na
którą złożyliśmy donos. Tak dowodzą badania. Natomiast
zawiadomienie sygnowane naszymi personaliami potrafi wzmocnić
samopoczucie znacznie bardziej, o ile wiąże się również z
konkretną gratyfikacją w formie awansu, podwyżki, nagrody
lojalnościowej... Należy dodać, że jeśli ktoś wcześniej nie
pomyśli i potem myśli nie po myśli, to sam sobie jest wilkiem. Ten
baran w ludzkiej skórze. Może trochę żal na niego donosić, ale
trzeba się zmobilizować, żeby nie folgować słabościom. Siłę w
sobie trzeba wzmacniać i poczucie patriotycznego obowiązku. Ale na
Polskę donosić, że tu z koziej dupy próbują zrobić propagandową
tubę, to niecne i haniebne!
5. Nie musisz,
Czytelniku, zgadzać się ze mną. Jeszcze zanim przeczytasz, już
nie musisz. Ale za to z drugiej strony na fali Twojego hejtu mógłbym
nauczyć się surfować i byłoby Ci troszkę przykro, że nie dość
mnie zdołowałeś. Ojej! Może też (z trzeciej strony)
prawdopodobnie lepiej by było zachować milczenie. Żeby zwyczajnie
mieć bez wysiłku świecki spokój. Ale prawdopodobnie niedługo
taka wersja spokoju będzie niekonstytucyjna i anty-polska. Poza tym
milczenie teraz byłoby zbyt poprawne i nieodpowiedzialne. Bo
milczenie, jak mawiają od niepamiętnych czasów, jest oznaką
zgody. W tym przypadku na nadto karykaturalne rzeczy podobieństwo do
prawdy. Karykatura prawdy zamiast śmieszyć, bardziej budzi grozę.
Podobieństwo do prawdy w karykaturalnej formie jest nieestetyczne i
nieetyczne z natury rzeczy. Która ma przecież naturalny kształt, a
człowiek chałupniczo coś wyrabia, stwarzając jedynie własne,
podobne do prawdy rękodzieło. Jednak próbuje nieustannie to
ulepszać i to go bardziej uczłowiecza. Jeśli więc byłoby więcej
śmiałych, lecz rozsądnych kroków w przyszłość, która z
tradycji czerpie to, co najwartościowsze, odrzuca zaś zbędny,
obumarły balast, żeby idąca za tym zmiana była (naprawdę) dobra,
nie byłoby po co pisać tego tekstu. Gdyby było mniej żałosnego
patosu - pożal się Boże - z płaczem w koronie za przeszłością
wielką a świetlistą, której nie ma i już nigdy, przenigdy nie
będzie - jeśli sami - narodowo nabzdyczeni zasiądziemy wypięci
dumnie na swoim przaśnym gumnie. W konserwie polskiej w sosie
własnym z chowem wsobnym. Chyba że otworzymy sobie po prostu kilka
kopalni złota, dokąd będzie można przyjść ze swoją łopatką.
I które będą otwarte całodobowo poza niedzielami. I trzeba je
będzie wykopać dość blisko wychodka. Bo nam niedługo potem ze
szczęścia zaczną puszczać zwieracze. Piękna jesteś Polsko...
Ale za zachodnią miedzą jest kilka jeszcze piękniejszych krajów,
a tobie przydałby się spory lifting. Piękna jesteś Polsko.
Dlatego myślisz, że znów wszyscy chcą cię rozebrać. A niedługo
sama możesz pokazać goły tył.