Licznik

środa, 10 października 2018

PENTAGRAM

1. Pierwsze zamieszki były za Mieszka I. Ci, którzy zamieszkiwali tereny mu podległe, często trzymali się za mieszki, żeby im denarów nie kradli poganie, którzy nie znali, co siódme przykazanie. Potem gdy wynaleziono kieszenie przy spodniach, wtedy już na chrześcijańskich złodziei mówili „doliniarze”. Brakło rymu, ale nie szkodzi. Widocznie gdzieś zaginął. Potem zamieszki zyskały w naszym kraju na innym znaczeniu, którego źródłem były różnice w skali dobrych intencji wprowadzania powszechnego dobrobytu. No i mocno zaostrzone krawędzie w relacjach plemiennych. Czyli za mało w mieszkach uczciwych obywateli, a za dużo u nieuczciwych. Norma. Od czasów Mieszka I.

2. Ludzie kłamią różnymi językami. Na przemian, lub też czasem się przekrzykują jednocześnie. Nawet w jednym i tym samym kraju. Szwajcaria na przykład. Przykładów lepiej nie dawać, chyba że za pieniądze. Taką mają politykę. A w innych krajach - trochę na północ – zdarza się, że krzyczą kłamstwa tylko w jednym języku - ale za to jakie napuszone dyrdymały! Dodatkowo w obraźliwych narzeczach. Dajmy na to jeden mówi, reszta słucha. Bardzo rzadko. Co z tego, że niby kultura, skoro każdy może słyszeć co innego. I nie tak, że trochę zniekształcone przez wymowę, tylko cała wymowa inna! A gdy się okazuje, że ten, co akurat aktualnie nakłamał, to coś jeszcze zupełnie innego miał na myśli, wtedy z reguły wszyscy się wzajemnie frustrują, że na niwie kłamstwa nie osiągnęli jeszcze wymarzonej wirtuozerii i dopiero wyzywają się od kłamców, a potem najchętniej tarzaliby się w nienawistnych uściskach albo wysyłali nawzajem tanimi liniami na antypody. No nic. Trzeba to przeczekać, otrząsnąć się, zakasłać, kichnąć na to i splunąć przez lewe ramię trzy razy. Może to i zabobon, ale czasem działa. Tak fifty-fifty. W porównaniu do gier losowych, szanse wręcz ogromne. Wiara w ogóle ważna rzecz jest. Z tym że Świętowit już jest passé – gdzieś tak po chrzcinach w 966 okazało się, że był za cienki. A konkurencja miała ogromną siłę przebicia. Naopowiadali niestworzone historie. Coś tak najogólniej o nagrodzie w innym wymiarze, którą niby łatwo otrzymać, ale trzeba wpierw umrzeć, żeby tam się dostać. A w tym naszym, człowieczym wymiarze wystarczy być dobrym. Uuuuua! Szaleństwo. Świętowit tego wszystkiego nie miał w ofercie, zdaje się. Bo to - tak szczerze – mało realne. Ale jakoś zadziałało i dotąd działa. Przecież prawie każdy wierzy, że jest w sumie dobry. Jest dobrym kucharzem, dobrym menadżerem, dobrą matką... Dobrym oszustem matrymonialnym, dobrym płatnym zabójcą... Cała paleta barw z krwi i kości. We własnych przekonaniach zasługują oni wszyscy na nagrodę. Ewentualnie jeśli coś nabroili, muszą troszkę poczekać, aż wykonanie kary się przedawni. Nie ma co komentować, szkoda czasu. Fal radiowych też nie widać, a są. Czary mary – jeden taki nadaje i nadaje bez ustanku. Tłumaczyli mu już dawno temu, co to jest ustanek, ale najwidoczniej nie zrozumiał. Pewnie czucie i wiara silniej mówią do niego niż zdrowy rozum i przyzwoitość, bo wierzy w rzeczy widzialne – czyli pieniądze, które znacznie czuje - oraz niewidzialne, czyli fale radiowe, które potrafią dać niezłego czadu, gdy się jeszcze namiesza w eterze. I on o tym wie. Wypada dorosnąć do czasów, w których się żyje, tymczasem jego słuchacze już dawno osiągnęli wiek emerytalny, już nie rosną i od tych fal radiowych płaszczy im się ziemia. A w „3D” mają tylko wykupiony grobowiec, to jak nie tęsknić za głębszym wymiarem!? Aż się chce wierzyć w tę nagrodę! Pośmiertnie również można dostać medal. Radości potem nie ma końca.

3. Jest coraz mniej fajnie. Sprawa została już rozdmuchana. Sam widziałem, jak kilku dmuchało tę sprawę. I jest już prawie jak w Holandii. W kwestii depresji oczywiście. Bo pozostałe sprawy jakoś nie. I to bez „prawie”! Poza tym partyjniacy – od tej partii, która jest, jak się ogłasza, z narodem – mają zawarte umowy, wprawdzie tylko „na gębę”, ale zawsze coś - z Janem Pawłem II i resztą błogosławionych i świętych oraz z Matką Boską, która Polskę wzięła w ogóle w opiekę. Dała się ubłagać, a Chrystus zasiadł na tronie. Zgodził się, bo widocznie mu się nasz przepiękny kraj nagle spodobał i doszedł do wniosku, że Unia Europejska jest dla nas za słaba. Że już dosyć tysiąclecia z haczykiem kłopotów i ktoś mógłby wręcz pomyśleć, że Bóg Ojciec nas mniej miłuje. Zatem on nas wesprze w dowód miłości. Ale najbardziej niepokojący jest ten haczyk, „kiedy my żyjemy” (koniec cytatu). Jednak oficjalnie inne kraje nam nieludzko zazdroszczą, że nimi takie szychy nie przewodzą. I błąkają się po swoich pustaciach w poszukiwaniu sprawiedliwości. Za to nasi obłąkani w procesie podnoszenia się z kolan są mniej więcej w dwóch trzecich albo trzech czwartych stanu homo erectus. Aliści jak już się do końca podniosą, to się może okazać, że żeby być całkiem na równi z innymi, potrzebny będzie jeszcze taborecik. Co tam, przecież będą sobie pożyczać od prezesa najwyższego... Nie wiadomo również, jak blisko prawdy już doszli i czy prawda przed nimi nie uciekła, gdy ją chcieli obmacywać, jak się trzyma ten silikon, którego nawtykali. Ale mają za to fajowe logo z głową orła. Nikt nie wie, gdzie jest reszta tego orła – pewnie gdzieś baraszkuje ze swoją reszką. I ja się obawiam, że teraz godło Polski trzeba będzie zmienić – no bo jak – orzeł z odczepianą głową? To jakieś niepoważne. No chyba, że oni mają głowę swojego orła z jakiejś własnej hodowli. I tego orła legalnie wypatroszył minister środowiska – rzekomo na życzenie jakiegoś domniemanego suwerena, który do tego wcale nie jest ornitologiem.

4. Jeśli ktoś naszym zdaniem nie zasługuje, by oddychać mieszaniną azotu, tlenu i paru innych gazów, zawartych w ziemskiej atmosferze, podłożenie mu świni wydaje się całkiem logicznym rozwiązaniem. Nie tylko na drodze zawodowej kariery, lecz przede wszystkim na drodze do lepszego samopoczucia i doświadczenia sprawiedliwości. Przykładowo złożenie donosu, zwłaszcza z anonimową życzliwością, może człowiekowi poprawić nastrój o 30-40%, zależnie od sprawności neuroprzekaźników oraz stopnia antypatii w stosunku do osoby, na którą złożyliśmy donos. Tak dowodzą badania. Natomiast zawiadomienie sygnowane naszymi personaliami potrafi wzmocnić samopoczucie znacznie bardziej, o ile wiąże się również z konkretną gratyfikacją w formie awansu, podwyżki, nagrody lojalnościowej... Należy dodać, że jeśli ktoś wcześniej nie pomyśli i potem myśli nie po myśli, to sam sobie jest wilkiem. Ten baran w ludzkiej skórze. Może trochę żal na niego donosić, ale trzeba się zmobilizować, żeby nie folgować słabościom. Siłę w sobie trzeba wzmacniać i poczucie patriotycznego obowiązku. Ale na Polskę donosić, że tu z koziej dupy próbują zrobić propagandową tubę, to niecne i haniebne!

5. Nie musisz, Czytelniku, zgadzać się ze mną. Jeszcze zanim przeczytasz, już nie musisz. Ale za to z drugiej strony na fali Twojego hejtu mógłbym nauczyć się surfować i byłoby Ci troszkę przykro, że nie dość mnie zdołowałeś. Ojej! Może też (z trzeciej strony) prawdopodobnie lepiej by było zachować milczenie. Żeby zwyczajnie mieć bez wysiłku świecki spokój. Ale prawdopodobnie niedługo taka wersja spokoju będzie niekonstytucyjna i anty-polska. Poza tym milczenie teraz byłoby zbyt poprawne i nieodpowiedzialne. Bo milczenie, jak mawiają od niepamiętnych czasów, jest oznaką zgody. W tym przypadku na nadto karykaturalne rzeczy podobieństwo do prawdy. Karykatura prawdy zamiast śmieszyć, bardziej budzi grozę. Podobieństwo do prawdy w karykaturalnej formie jest nieestetyczne i nieetyczne z natury rzeczy. Która ma przecież naturalny kształt, a człowiek chałupniczo coś wyrabia, stwarzając jedynie własne, podobne do prawdy rękodzieło. Jednak próbuje nieustannie to ulepszać i to go bardziej uczłowiecza. Jeśli więc byłoby więcej śmiałych, lecz rozsądnych kroków w przyszłość, która z tradycji czerpie to, co najwartościowsze, odrzuca zaś zbędny, obumarły balast, żeby idąca za tym zmiana była (naprawdę) dobra, nie byłoby po co pisać tego tekstu. Gdyby było mniej żałosnego patosu - pożal się Boże - z płaczem w koronie za przeszłością wielką a świetlistą, której nie ma i już nigdy, przenigdy nie będzie - jeśli sami - narodowo nabzdyczeni zasiądziemy wypięci dumnie na swoim przaśnym gumnie. W konserwie polskiej w sosie własnym z chowem wsobnym. Chyba że otworzymy sobie po prostu kilka kopalni złota, dokąd będzie można przyjść ze swoją łopatką. I które będą otwarte całodobowo poza niedzielami. I trzeba je będzie wykopać dość blisko wychodka. Bo nam niedługo potem ze szczęścia zaczną puszczać zwieracze. Piękna jesteś Polsko... Ale za zachodnią miedzą jest kilka jeszcze piękniejszych krajów, a tobie przydałby się spory lifting. Piękna jesteś Polsko. Dlatego myślisz, że znów wszyscy chcą cię rozebrać. A niedługo sama możesz pokazać goły tył.