Licznik
piątek, 29 maja 2020
poniedziałek, 25 maja 2020
WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE
Chcemy wierzyć, że jest nad nami
coś, co nas ochroni w krytycznych momentach. Krytyczny moment to taki, w którym
wszyscy wszystko właśnie akurat poddają krytyce, często nie używając przy tym
żadnych argumentów, za to wielu niewybrednych słów, chociaż nie mają do tego
uprawnień. Uprawnienia to takie specjalne przywileje, a nawet - można
powiedzieć - taki immunitet jak po narkotykach, że nie ma większości
ograniczeń. I wtedy można również wszystko i wszystkich krytykować, tyle że po
narkotykach właściwie bardziej chodzi o uprawianie ze wszystkimi seksu.
Nieważne. To coś nad nami, obojętne jak to nazwiemy – opatrzność, opactwo, NFZ,
cokolwiek – chcielibyśmy wierzyć, że za nas podejmie właściwe decyzje i kroki –
oczywiście bardziej w dobrym kierunku niż w dobrej wierze... Że już po prostu
potem będzie dobrze. Będziemy się mogli spokojnie zdrzemnąć i po przebudzeniu –
all right! Wyglądać to ma mniej więcej tak – otwieramy oczy i nad nami
rozpościera się parasol (czy to słońce, czy to deszcz). No, w sumie trochę słaba
ochrona. Ale potem jeszcze wyżej są góry. O, w góry tak! Zwłaszcza w górę
serca! A najbardziej zwłaszcza Tatry, bo Himalaje nie są nasze. Trudno, trzeba
się pogodzić, z tym że może kiedyś jeszcze będą, a my za to możemy oddać
Karkonosze, bo i tak już za dużo nosimy na karku wygórowanych oczekiwań! Jeśli
się już góry w końcu przestały wypiętrzać, lecz mimo to nie przestały odnosić
do nas z góry, to może przynajmniej będzie można sobie wybrać, które góry mają
być czyje i do kogo się odnosić - za pomocą głosowania specjalnymi wiązkami
promieni fal ultraakustycznych. I te wiązki będą głównie skupiać wszystkie
dziwne głosy, które słyszymy w głowie tuż po wszczepieniu nam elektrod z
mikrofibry przez obce molekularne transcendenty, wydobyte z niej specjalnym
odkurzaczem i przedostające się specjalnymi kanalikami czasoprzestrzeni, po
wystrzeleniu wprost w nasze mózgi z satelitów Elona Muska. A one krążą w końcu
nad górami. I przede wszystkim góry też będą mogły sobie same wybrać.
Górokratycznie. Zorganizuje się na przykład lawinowe głosowanie. Każda góra
będzie miała przydzielonego Mahometa, na stałe, żeby nigdzie nie musiał łazić z
certyfikatem z samej góry (niewykluczone, że Synaj). A na pytanie - kto te góry
będzie przenosił, odpowiedź (ze względu na to, że metoda „wytnij – wklej” póki
co na góry nie działa) jest od dawna znana – nie kto, tylko co – WIARA.
Niezłomna wiara w to, że dokona się właściwego wyboru. I Himalaje, wierzę w to
niezłomnie, opowiedzą się po naszej stronie i wtedy będziemy mieli nad sobą najwyższe
wartości. Nie w żadnej skali, tylko w
litej skale! Oczywiście nie zapominajmy, że będzie wciąż jeszcze niebo
gwiaździste nad górami i prawo astralne dochodzenia przez cierpienie do gwiazd.
I to niebo może się skłonić - za pomocą nieboskłonu - do przyznania niektórym
racji. Pod warunkiem, że niektórzy wierzą w to niebo. Dlatego trzeba wierzyć w
niebo i w rację tych, którzy ja mają.
Choć to wydaje się chwilami niemożliwe i niewiarygodne ze względu na narastające
ze znacznym natężeniem szmery z kosmosu, które dowodzą, że tak naprawdę kosmos
jest szemrany i kosmopolityczny, co się wciąż kłóci z naszymi poglądami i
dogłębnie szczerym przekonaniem. I co gorsza, w tym można się trochę pogubić, a
co dopiero w kosmosie. Ale spokojnie – jeszcze znajdzie się pośród nas taki śmiałek, który obleci wszechświat dookoła,
żeby odkryć, że to my jesteśmy w epicentrum, że wszystko się wokół nas obraca i
to na naszą korzyść!
piątek, 22 maja 2020
Subskrybuj:
Posty (Atom)