Licznik

wtorek, 4 czerwca 2024

Księżycowo

 

Księżyc zaparkował dziś w cieniu. Ciekawość – ciekawe, dokąd ona prowadzi? Zagubione serca połyskują w jego świetle, tętniąc bardziej onirycznie… Podobno Księżyc jest amerykański. Jankesi najpierw przytargali, potem zatknęli tam swoją flagę i od tamtej pory stanęliśmy w rozkroku. To mały rozkrok dla człowieka, za to duży dla ludzkości. Lunatykować można indywidualnie, a wszystkich nas od satelity dzieli jakieś 384,4 tysiąca kilometrów. Chińczycy twierdzą, że amerykański Księżyc to podróbka, ale czy to musi od razu wywoływać nerwicę natręctw? Jasne, że nie od razu, trzeba się najpierw z tym przespać. Niemniej może faktycznie było lepiej, gdy Księżyc był jeszcze całkiem nietknięty. Noc zaciągnęła zasłony i pozwala sobie w ich cieniu na zbytek przyjemności. Przyjemności mogą być zbytkowne w nocy, gdy nikt nie widzi, bo nie kłują swym ostrzem po ciemku w oczy. Oczywiście póki nie zjawi się Wielki Noktowizor. Noc ma nawet swoje sklepy, można trochę jej samej tam kupić i zapłacić potem w dzień. Z odsetkami. Za dnia lepiej nie mieć żadnych przyjemności. Lepszy post, głód, lepsze posucha i asceza… Poświęcenie prowadzące do świętości. Bogowie nie znają się na dietetyce. Dla nich zdrowe jest umartwianie się i dążenie do bycia martwym w martwym punkcie i na tym punkcie mają zdrowego hopla. A więc hopla! Ludzie i bogowie snują swe przymierze po linii szpagatu, który mniej lub bardziej bezskutecznie próbuje wykonać ludzki umysł w czasie patroszenia go z fundamentalnej logiki. I to w pewnym sensie jest coś na kształt definicji wiary.
Dziecię Księżyca słucha z upodobaniem „Dark Side Of The Moon” Pink Floyd, sącząc księżycówkę. Bo jest już od dawna pełnoletnie, choć wciąż niedojrzałe. Chętne do nocnych zabaw, bez ponoszenia odpowiedzialności… Konsekwencje nocnych zabaw są jak wampiry – żywią się ludzką krwią i nie chcą wychodzić na światło dzienne.