Licznik
22,245
środa, 25 lipca 2012
wtorek, 24 lipca 2012
poniedziałek, 23 lipca 2012
sobota, 21 lipca 2012
wtorek, 17 lipca 2012
Pokaz slajdów
Wiele spośród zamieszczonych w pokazie prac było prezentowanych na wystawie "Pętle czasu" w Łodzi w 2007 roku. Organizatorem i kuratorem wystawy był Józef Robakowski. Tłem muzycznym prezentacji była muzyka projektu SchisTosomA.
poniedziałek, 16 lipca 2012
niedziela, 15 lipca 2012
Zarysowany problem
Niestety - bycie innym w
jakikolwiek sposób w Polsce jest kłopotliwe. Nie da się więc "odmieńcowi"
uniknąć w Polsce nieprzyjemności - tak, czy inaczej. Od dziecka marzyłem, żeby
wszyscy ludzie mogli być szczęśliwi - tacy, jacy są (rzecz jasna, z wyłączeniem
tych, którzy krzywdzą innych). Od dziecka też wmawiano mi, że katolicyzm
gwarantuje ludziom wszystko, co potrzebne do szczęścia. Że będąc katolikiem,
miłuje się Boga, prawdę i wszystkich bliźnich. A tymczasem, okazało się, że to
nieprawda. Wiadomo, że jest w Polsce
instytucja, która dzierży w ręku cyrkiel władzy i zatacza nim szeroki krąg (i
to nie są wolnomularze). Ten krąg jest uświęcony tak zwaną "tradycją",
zatem wyjście poza niego jest wysoce ryzykowne i niewskazane, bo tam rządzi
szatan. A poza tym, jest się tam praktycznie wykluczonym ze społeczeństwa. W
Polsce cyrkiel jest w dużej mierze szkodliwy, gdyż jest narzędziem mentalnej Inkwizycji.
Gdybym nazywał się Grynberg albo Silberstein, mógłbym wyjechać z Polski i dostałbym wsparcie, a jeśli do tego byłbym
dostatecznie zdolny, zrobiłbym karierę... Ale nie nazywam się Grynberg, ani
Silberstein i mieszkam w dziurze po cyrklu, jedynym miejscu, gdzie czuję się w
miarę bezpiecznie, poza którym wszystko jest trumienne, katafalkowe, nagrobne,
śmiertelnie poważne na szeroką, zakreśloną cyrklem skalę. Tu niczego nie można
podważyć, bo jak się podważy, to jak spod wieka trumny od razu roznosi się
trupi zapach śmiertelnej obrazy i oburzenia. Przyznaję otwarcie - sądzę, że polski,
katolicki, ultraprawicowy, nekrofilski patriotyzm jest dla wszystkich niezdrowy.
Dla naiwnych i tępych wiernych jest źródłem zaczadzenia, które sprawia, że
stają się wściekle zajadli, chamsko agresywni, impregnowani na zdrowy rozsądek,
skłonni do rękoczynów, choć w swoim mniemaniu są po prostu "krzyżowcami",
walczącymi za wiarę. Dla ludzi rozsądnych jest niestrawny, wzbudza żałość, politowanie,
czasem konsternację, niedowierzanie, czasem wręcz lęk. Jest niezrozumiały, bo
irracjonalny. Jest wodą na młyn różnej maści oprychów, niedowartościowanych
karzełków z emocjonalnym wodogłowiem, szukających pretekstu, żeby komuś
legalnie "przypierdolić". Jest prymitywny niczym cep, może nawet
powinienem powiedzieć - młot, bo wciąż
gdzieś jeszcze zdarzają się jakieś czarownice, gdzieś ludziom rosną rogi, ogony
i kopyta, gdzieś można dowąchać się zapachu siarki... Żyjąc w tym kraju,
codziennie sprawdzam z niepokojem, czy na czole nie pojawiły mi się podejrzane
guzy, czy nie rozrasta mi się niespodziewanie kość ogonowa, czy nie twardnieją
dziwnie stopy... I mimo tego, że na razie wszystko wygląda całkiem normalnie,
nie czuję się tu całkiem dobrze. Ale nie wybieram się na żaden Madagaskar.
(...)
Znikąd
donikąd
Wciąż
w tym samym miejscu
Stoję
A
gdy mnie stanie męczy
Siadam
A
gdy mnie siedzenie męczy
Kładę
się
A
gdy mnie leżenie męczy
Zasypiam
A
gdy mnie sen męczy
Budzę
się
A
gdy mnie rzeczywistość męczy
Chciałbym
odejść i zapomnieć
Ale
to też nie jest łatwe
Łatwo
można tylko zgubić drogę
Palenie
mostów jest przyczyną
wielu
groźnych chorób
Więc
zostaję
Starając
się myśleć pozytywnie
Stać
pozytywnie
Siedzieć
pozytywnie
Leżeć
pozytywnie
I
dopóki łatwiej mi się budzić
niż
zasypiać, wiem,
Że
coś mnie tu trzyma
Za
serce
List do redakcji
Kiedy jest upał, mnóstwo czasu spędzam w piwnicy. Czytałam, że sztuczne
światło chroni przed poparzeniami skóry. Jest tam też dużo chłodniej niż
na zewnątrz (oczywiście, że to nie to, co na Grenlandii). Niestety moim
problemem stały się ostatnio szczury. Szczur pleni się jak dziki,
zwłaszcza w ziemniakach, bo są bardzo zmysłowe. Wiadomo – jak się tyle
czasu razem na kupie leży, to się w każdym jakieś żądze zbudzą.
Niestety, starym ziemniakom trudno już zachować higienę. Są najczęściej
obskurne i leniwe, nie przeszkadza im, że obok szczur się lęgnie na
potęgę. Większość nawet przy tym kiełkuje. Dla mnie to niesmaczne jest.
Dlatego gdy jem czipsy, siedząc w upalny dzień w piwnicy i zobaczę taką
dziurkę w czipsie po kiełku, to cały już czas potem myślę o tych
ziemniakach i tej nieujarzmionej przyrodzie. U siebie ziemniaków nie
trzymam, wyobraźnia mnie przestrzega... Już bym w ogóle do piwnicy nie
zeszła! Wystarczy, że ze sklepu kilka sztuk przyniosę, to od razu myję i
pryskam dezodorantem. Na wszelki wypadek, zanim je obiorę na obiad,
wysypuję też obok trochę trutki na szczury. Ale spryciule cwane są i się
nie chwytają. Kiedyś nawet na próbę skosztowałam, czy to rzeczywiście
takie smaczne jak napisane na opakowaniu i muszę przyznać, że z białym,
półwytrawnym winem bardzo się przyjemnie komponuje. Próbowałam też
nastawiać pułapki na szczury, ale złapał się tylko raz wąż boa od
sąsiada, krawca, który hoduje go specjalnie do zwężania nogawek. Tyle,
że ten wąż spasiony jest już i się nie nadaje, więc sąsiad go wypuszcza,
żeby parę kilo zrzucił po schodach. Żal mi zwierzęcia, ze względu na
kręgosłup, bo to siódme piętro, więc często zostawiam uchylone drzwi na
korytarz. Pomyślałam sobie, że ta gadzina nadawałaby się może przy
okazji do łapania szczurów. Sąsiad, jakby się dowiedział, że go jeszcze
dokarmiam, pewnie by mnie podstebnował... Droga Redakcjo, napisz, co mam
zrobić. Czy powinnam sąsiadowi zaproponować komplet chińskich nici? Czy
lepiej zaprosić go na świeżą trutkę i wino?
Anomalia Dzięcielina-Pała, Przeciążenie Duże koło Wywłocka
Anomalia Dzięcielina-Pała, Przeciążenie Duże koło Wywłocka
Bułka
Wchodzi facet do sklepu spożywczego.
Facet: - Dzień dobry,
poproszę bułkę.
Sprzedawca: - Jaką
bułkę?
Facet: - A jakie pan
ma?
Sprzedawca: - Jest
jedna, ale czerstwa (bierze bułkę i uderza nią o ladę, żeby
zademonstrować).
Facet: - Poproszę
czerstwą bułkę.
Sprzedawca: -
Zaświadczenie poproszę.
Facet: - Jakie
zaświadczenie?
Sprzedawca: - Do
czego potrzebna panu czerstwa bułka.
Facet: - Ale ja mogę
z nią zrobić, co mi się podoba, mogę nią nawet za psem rzucić...
Sprzedawca: - No i
właśnie. Tego się spodziewałem. Dlatego w moim sklepie pan jej nie kupi, bo
moje sumienie mi nie pozwala. Żeby w kraju, gdzie kruszynę chleba..., rzucało
się całym pieczywem.
Facet: - Ale ja mam
prawo kupić tę bułkę!
Sprzedawca: - No to
się panu tylko tak wydaje... (odwraca się
i pluje na bułkę)
Facet: - Pan napluł
na tę bułkę!?
Sprzedawca: - Tak?
Widział pan?
Facet: - Słyszałem!
Sprzedawca: - Jak pan
słyszał tylko, to była plotka.
Facet: - Proszę pana,
ja tę bułkę dam do przebadania i panu udowodnię!
Sprzedawca (odwracając
się w stronę zaplecza): - Doktorze,
pan tu pozwoli, następny klient się piekli o tę bułkę!
Wychodzi niemiecki lekarz wojskowy w białym kitlu.
Lekarz: - Heil
Hitler! (zakłada stetoskop i osłuchuje bułkę przez krótką chwilę, po czym
informuje) - Ta bulka ject bahrdzo
zdhrofa. My tu na cklep mamy sama zdhrofa szyfnoszcz!
(...)
Jimi Hendrix całował niebo
Potem miał usta pełne chmur
Księżyc błyszczał w jego oczach
Jak drżenie srebrnej struny
Albo to był tylko promyk
Który migotał przez sen
A ja mrugnąłem powieką
By go pochwycić w pamięć
Lecz mrok okazał się pułapką
Gdzie znów było cicho...
Co mam zrobić? Pomyślałem
Odlicz cztery minuty
Trzydzieści trzy sekundy
Powiedział John Cage
Legenda
Dawno, dawno temu, kiedy wszyscy
nosili jeszcze fałdy mongolskie, za to nikt nie nosił majtek, żyło trzech
braci: Lek, Czek i ZUS. Lek był zażywny, ale przeterminowany, Czek był bez
pokrycia, ale miał za to czapkę z daszkiem, a ZUS miał wodosodowie w głowie nie
od parady i na pewno nie od Prady. Wędrowali przez dzikie, nieprzebyte
pustkowia, poradzieckie poligony i Puszczę Bąka, bo akurat nie mieli nic
lepszego do roboty, a ponadto wykształcenia. Mieli za to dużo wolnego czasu. Wszyscy
myśleli, że to szewcy, gdyż bez obuwia drałowali i ciężko im się szło dogadać.
Nikt im też z tego powodu nie powiedział, że idą w beznadziejnie złym kierunku.
Gnała ich po prostu zwykła tęsknota krajów trzeciego świata za siódmym niebem,
gdzie stał przepiękny pałac wielkiego Dobrobyta.
Pewnego razu zatrzymali się na
skraju lasu na krótki popas, nie wiedząc, że czyha tam zła Ala Baba i
czterdziestu bojowników o wolność Podlasia, które i tak już było bardzo wolne,
ponieważ nikt tam nie chciał mieszkać i wszyscy wyemigrowali. A to z kilku
powodów: nie wolno było na Podlasiu w wolne soboty zakładać sandałków,
przeglądać się w lustrze, chyba że po ciemku, sikać wolno było za to tylko pod
wiatr, czytać tylko książeczkę do nabożeństwa, jeść big macę, słuchać Wielkiego Ojca i siedzieć cicho. Spodobało
się to trzem braciom.
- O, stara bulwa! – powiedział pierwszy.
- Papier w dole! –
odparł drugi.
- Kurrrrtka, zakręt w liście! Zostaję na stałe – wybełkotał ze
wzruszenia trzeci.
Spodobało się to Ali, która to wszystko słyszała, ukryta w
chaszczach Podlasia, tym bardziej, że rzeczywiście od dawna nikt jej nie
przeleciał, chyba że przelotnie. Albowiem czterdziestu bojowników uprawiało
wyłącznie paralotniarstwo, zapasy w kisielu i buraki ćwikłowe z chrzanem.
I tak, ZUS nie potrzebował już
Leka, którego niestety w czasie wędrówki nikt nie zrefundował. Czeka pokrył za
to Arab czystej krwi, a to był wielki Rh+, natomiast ZUS opracował z grupą
naukowców podlaskich plan zainstalowania na Podlasiu pałacu wielkiego Dobrobyta
metodą „kopiuj – wklej”, zrobił wreszcie upragniony kurs pilota-oblatywacza i
odchaszczył uszczęśliwioną Alę Babę, po czym żył z nią aż do śmierci przez
powieszenie.
Nadzieja rolnictwa
Nadzieją wielką jesteś Ty.
Ty jesteś tą nadzieją
Dla ludzi, którzy orzą grunt,
A potem na nim sieją…
Skąd chleb brać, skąd? – Zapyta ktoś
- Z piekarni – kretyn powie.
Lecz skąd tam zboże ma się wziąć,
Już się nie mieści w głowie.
Gdy kartoflanki porcję jesz,
Lub łykasz „Żytniej” kielich,
Pomyśl o znoju ludzkich rąk
Rolnictwa przedstawicieli.
Kiedy zaś kusi mleczna biel,
Co w krowich tkwi wymionach,
Pomyśl, przez kogo krowa ta
Została wypasiona!
Gdzieś jęczy cicho gleba twa -
Kochanka wytęskniona:
Upraw mnie, upraw! Wydam plon
Swego żyznego łona.
Nadzieją nową zatem bądź,
Potężną niczym brona.
Gdyż ugór jakiś czeka wciąż
Na pana i patrona.
Subskrybuj:
Posty (Atom)