Licznik

niedziela, 15 lipca 2012

Legenda


Dawno, dawno temu, kiedy wszyscy nosili jeszcze fałdy mongolskie, za to nikt nie nosił majtek, żyło trzech braci: Lek, Czek i ZUS. Lek był zażywny, ale przeterminowany, Czek był bez pokrycia, ale miał za to czapkę z daszkiem, a ZUS miał wodosodowie w głowie nie od parady i na pewno nie od Prady. Wędrowali przez dzikie, nieprzebyte pustkowia, poradzieckie poligony i Puszczę Bąka, bo akurat nie mieli nic lepszego do roboty, a ponadto wykształcenia. Mieli za to dużo wolnego czasu. Wszyscy myśleli, że to szewcy, gdyż bez obuwia drałowali i ciężko im się szło dogadać. Nikt im też z tego powodu nie powiedział, że idą w beznadziejnie złym kierunku. Gnała ich po prostu zwykła tęsknota krajów trzeciego świata za siódmym niebem, gdzie stał przepiękny pałac wielkiego Dobrobyta.
Pewnego razu zatrzymali się na skraju lasu na krótki popas, nie wiedząc, że czyha tam zła Ala Baba i czterdziestu bojowników o wolność Podlasia, które i tak już było bardzo wolne, ponieważ nikt tam nie chciał mieszkać i wszyscy wyemigrowali. A to z kilku powodów: nie wolno było na Podlasiu w wolne soboty zakładać sandałków, przeglądać się w lustrze, chyba że po ciemku, sikać wolno było za to tylko pod wiatr, czytać tylko książeczkę do nabożeństwa, jeść big macę, słuchać  Wielkiego Ojca i siedzieć cicho. Spodobało się to trzem braciom.
- O, stara bulwa! – powiedział pierwszy.
- Papier w dole!  – odparł drugi.
- Kurrrrtka, zakręt w liście! Zostaję na stałe – wybełkotał ze wzruszenia trzeci.
Spodobało się to Ali, która to wszystko słyszała, ukryta w chaszczach Podlasia, tym bardziej, że rzeczywiście od dawna nikt jej nie przeleciał, chyba że przelotnie. Albowiem czterdziestu bojowników uprawiało wyłącznie paralotniarstwo, zapasy w kisielu i buraki ćwikłowe z chrzanem.
I tak, ZUS nie potrzebował już Leka, którego niestety w czasie wędrówki nikt nie zrefundował. Czeka pokrył za to Arab czystej krwi, a to był wielki Rh+, natomiast ZUS opracował z grupą naukowców podlaskich plan zainstalowania na Podlasiu pałacu wielkiego Dobrobyta metodą „kopiuj – wklej”, zrobił wreszcie upragniony kurs pilota-oblatywacza i odchaszczył uszczęśliwioną Alę Babę, po czym żył z nią aż do śmierci przez powieszenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz